Interaktywna komunikacja w sztuce

na podstawie doświadczeń własnych oraz Pracowni Działań Medialnych ASP/
(Poznań, dla biennale sztuki dziecka)

Zmiany w komunikacji,
Nowe aspekty w sztuce.
Dwa paradygmaty,
Brak prosceniczności, instalacyjność, interaktywność, polisensoryczność.


Kilkuletnia praktyka naszej pracowni rozwija systematycznie formy pozwalające na uczestnictwo „widza” w tworzeniu dzieła, choć nie zawsze są to prace interaktywne w takim sensie jak definiuje to zjawisko cyber-kultura. Aby wejść w problem interaktywności od strony sztuki, przytoczę dosyć charakterystyczne przykłady reakcji publiczności na instalacje interaktywne pokazywane na „ARSMEDIALE 2001” w krakowskim Bunkrze Sztuki, gdzie jako kurator tego pokazu miałem okazję śledzić zachowania publiczności.



Sytuacja taka wydaje się być charakterystyczna dla sztuki początku nowego tysiąclecia, dzieło sztuki przestaje być pośrednikiem określonych przesłań między artystą a odbiorcą, staje się raczej polem zróżnicowanych możliwości zachowań użytkownika wobec niego.




ważną rolę w sztuce interaktywnej odgrywa zmysł dotyku oraz kinestetyka jako nieodzowne instrumenty manipulacji urządzeniami i interfejsami.
To ważna cecha dzisiejszej sztuki odróżniająca ją od tradycyjnych form „niedotykalnych” wywodzących swój status z rękodzieła. Akcje takie są ważne z innego jeszcze powodu, eliminują dominującą rolę nadawcy, z jaką mamy do czynienia w tradycyjnych mediach, tutaj sami kierujemy swoim tele-widzeniem.



Uprzywilejowany status nadawcy był podstawową zasadą w kulturze poprzednich stadiów medialnego komunikowania. Nadawca był silniejszy i ważniejszy, stało za nim prawo, władza i pieniądze, miał w swojej dyspozycji środki techniczne przenoszenia informacji. Ale na skutek lawinowego mnożenia się kanałów i źródeł informacji masowej oraz różnicowania się doświadczeń jednostkowych odbiorców komunikacja jednokierunkowa traci coraz bardziej na znaczeniu jako narzędzie porozumiewania się, również artysta występuje raczej jako organizator wrażeń niż promotor nowych idei. Sztuka interaktywna daje możliwość bezpośredniego dialogowania z artefaktem, ale zapośredniczonego w stosunku do autora, ponieważ dialogujemy nie z autorem dzieła a z urządzeniami technicznymi oraz ich oprogramowaniem. Wydaje się, że najbardziej wartościowe czy pożądane jest takie komunikowanie się (co najmniej) dwu podmiotów, które nie jest bezpośrednie, a najbardziej ceniona jest „maszyna” pośrednicząca.
Wydaje się również, że komunikowanie takie jest pożyteczne nie tylko ze względu na możliwość przekazywania komunikatów na odległość, ale także ze względu na możliwość rejestracji śladów komunikacyjnych. Dawny odbiorca dzieła sztuki nie pozostawiał na nim „śladu” komunikacji, interaktor pozostawia go jako rezultat operacyjnego działania w obrębie struktury dzieła.
Interaktor to ktoś zasadniczo inny niż widz, ujawnia on własne stany emocjonalne i energetyczne, nie przeraża go możliwość społecznego wglądu w jego upodobania estetyczne. Wgląd to jeszcze nie kontrola, każdy ma prawo do zachowań indywidualnych w tym również takich, które nie koniecznie korespondują z powszechnymi normami.
Posługiwanie się technikami medialnymi oswaja nas również z nową obyczajowością, dla której pojęcie wolności nabiera nieco innych znaczeń, niż te, które przyswoiliśmy sobie na bazie doświadczeń ruchów wolnościowych. Ideał tak pojmowanej wolności „sięgnął bruku”, dziś lepiej być dobrze współ lub uzależnionym niż wolnym (czytaj niebezpiecznie samotnym i izolowanym).
Niektórzy używają określenia „nie podłączony”, czyli istniejący poza obiegiem informacyjnym. Wydaje się, że dotyczy to zarówno jednostek, grup czy nawet narodów, do czego jednak jawnie trudno się przyznać. Wolność jednostki zwłaszcza w habitatach gęsto zaludnionych jest ciągle wyznaczana na nowo, obecnie wyraźnymi jej wyznacznikami wydają się być terroryzm i monitoring.



W świetle tym, sztuka interaktywna odzwierciedla na swój sposób przekształcenia, jakie zachodzą w komunikacji społecznej. Cechuje je: coraz większa przeźroczystość komunikacyjna, czyli jawność działań (śledzenie procesów dziania się przez transmisję w czasie realnym jak też pozostawianie śladów), oraz „uzależnienie” od struktur komunikacyjnych formowanych na bieżąco przez tzw. nowe technologie.
Uzależnienie rozumiane jako rodzaj negocjowanych i wybieranych ograniczeń programowych i proceduralnych niż narzuconych podległości. Uczestnik procesu komunikacyjnego (często zwany użytkownikiem urządzeń i programów) staje się częścią systemu obiegu informacji transformując go zgodnie ze swoim własnym interesem.
Przemiany te, chociaż już widoczne jako początek interaktywnej cywilizacji nie mają jeszcze odbicia w powszechnym doświadczeniu społecznym. Sztukę interaktywną również skłonni jesteśmy jeszcze traktować jako następną (awangardową) nowość nie rozumiejąc jej istoty wypływającej ze zmiany struktury dotychczasowego układu komunikacyjnego z jednokierunkowego powiadamiania na dialogiczne negocjowanie.
Siedząc na przysłowiowej sofie angażujemy swoją energię jedynie w zastępczy dialog wewnętrzny pozbawiając się możliwości faktycznego dialogowania ze światem. Jest oczywiste, że auto-dialogowanie w obecności cudzych artefaktów stworzyło wartościowe kultury odbiorcze, ale wydaje się równie oczywiste, że stały się one niewystarczające dla współczesnego człowieka poszukującego natychmiastowego i swoistego kontaktu z całym światem. Kontaktu interaktywnego, czyli odzwierciedlającego również skutki jego własnych oddziaływań na układ komunikacyjny.
Percepcja sztuki dotychczasowej miała cechy kultury dystansu, „wygodnego fotela”, charakterystycznego raczej dla warstw wyższych, które oglądały igrzyska, ale same nie brały w nich udziału.
Galeria sztuki była zawsze miejscem „spojrzeń o wysokim statusie”, którego rezultaty nie były jednak ujawniane. Bardzo trudno jest, zatem galerię (nawet współczesnej) sztuki zmienić w miejsce, w którym status „wysokich spojrzeń” przeobraża się w demaskujące procesy komunikacyjne działania interakcyjne. Jeszcze trudniej jest przekonać tradycyjne instytucje kultury, że poza ich murami jest inny świat niedostępny z wygodnej sofy historii.
Być może sztuka interaktywna powinna kierować się ku innej „widowni” niż kręgi galeryjne ukształtowane przez kulturę zwaną wysoką osadzoną na wartościach nie równości komunikacyjnej „awangardy artystycznej” i publiczności. Nowa publiczność to raczej młode pokolenie urodzone w obecności komputera umiejące rozróżniać formy medialnego uczestnictwa od kulturowego poddaństwa wobec hegemoni nadawców w jakiejkolwiek postaci nawet artystycznej. Być może powstanie alternatywna publiczność o rodowodzie doświadczeń komunikacyjnych opartych na technologicznym aspekcie nie spacyfikowanym przez kulturę wyższą.
Dzisiejsza kultura stawia chyba fałszywie dylemat, czy być marginalną wysoką czy powszechną niską. Dla cywilizacji interaktywnej takie rozumienie jest absurdalne, ponieważ w komunikacji dialogicznej, partnerskiej i negocjującej sensy, „wysokość” jest pojęciem nieprzydatnym (nie ostrym) dla oceny procesu komunikacyjnego.
Wartością jest interes indywidualnego uczestnika jako niezbywalne prawo do współudziału w procesach komunikacyjnych w społeczeństwie rzeczywiście wolnym i demokratycznym. Ekspresja jako podstawa równowagi osobowości nie powinna być limitowana i to przy pomocy tak nieostrych kryteriów jak talent czy wysokość kultury.
Społeczne środki komunikacji nie mogą być jedynie „masażem” prowadzonym przez „utalentowanych” na „nie utalentowanych”, a powinny być raczej płaszczyzną komunikacyjną dostępną wszystkim komunikującym się podmiotom. Powszechny dostęp do kanałów informacyjnych może nie tylko zrównać szansę do wymiany informacji, ale również wyzwolić potencjał twórczy zarezerwowany dotąd jedynie dla nadawców w jednokierunkowym układzie komunikacyjnym.
Postulat taki wydaje się jednak absurdalny z punktu widzenie kultury wysokiej, ponieważ jego realizacja prowadziłaby do upadku hierarchii wartości sprawdzonych od wieków przez różne formacje społeczno-polityczne. Takie barbarzyństwo byłoby nie akceptowalne dla kultury, burzyłoby również dotychczasową hierarchię społeczną demokracji przedstawicielskiej umożliwiającej przy pomocy państwa monopolizować nadawanie i uzależniać odbiorców od grup interesu władzy.
Reprezentacja zostałaby zastąpiona przez prezentację omijając polityków jako „utalentowanych” zarządzających „nie utalentowanymi”.
Zarządzanie byłoby stosowaniem procedur realizowania na bieżąco potrzeb współobywateli wykrywanych przy pomocy nieustających systemów sieciowo-referendalnych.



Może już jesteśmy świadkami przełomu, ale nie tyle w dziedzinie sztuki, co w dziedzinie funkcjonowania komunikacji społecznej. Zmiana ta zachodzi nie jak dawniej na skutek nowych ideologii czy filozofii bytu, ale jest czystą konsekwencją rozwoju technologicznego „maszyn komunikowania”. Ideologie zastępowane są przez technologie.



Nie chodzi tu jednak o technologie same jako techniki, lecz o kulturowy aspekt używania inteligentnych urządzeń i nie jedynie jako „maszyn widzenia czy słyszenia”, ale również przejęcia przez nie, niektórych decyzji przynależnych dawniej jedynie ludzkiemu podmiotowi.
Władzę polityczną będzie w coraz większym stopniu zastępować powszechna wiedza i umiejętności posługiwania się skomplikowanymi urządzeniami i programami medialnymi. Na razie luminarze kultury wysokiej są analfabetami medialnymi, co być może wydaje się paradoksalne, ale zarazem prawdziwe.




Interaktywność oznacza tu zdolność reagowania urządzenia technicznego na poczynania użytkownika. Interaktywność użytkownika polega na możliwości śledzenia własnych oddziaływań na urządzenie techniczne oraz dokonywania
zmian w ramach zaprogramowanej struktury bodźców.



(1) Instalacyjność mogłaby być rozumiana jako przestrzeń nie prosceniczna, gdzie „widz” (nie jest oddzielony) znajduje się wewnątrz dzieła, które percypuje. Zatem instalacjami nie mogą być sztuki prosceniczne jak: malarstwo, fotografia, kino, teatr, wideo, performance. W instalacjach interaktywnych interaktor dodatkowo ma również wpływ na to, co dzieje się przed jego zmysłami. Inną cechą instalacyjności wydaje się być to, że całości (nawet terytorialnej) dzieła nie jesteśmy w stanie ogarnąć jednym spojrzeniem, ponieważ. są złożone z wielu punktów widzenia.





Antoni Porczak